Amerykanie z Florydy walczą ze skutkami huraganu Milton. Chociaż ostatecznie siła wiatru była słabsza, niż przewidywano (prognozy mówiły o nawet 300 km/h), to wiele domów w Tampie i okolicach bardzo ucierpiało.
Mieszkańców szczególnie dotknęła powódź, która nawiedziła rejony Florydy. Huragan przyniósł nawet 200 mm deszczu, zalewając dobytek wielu osób. Wraz z wielką wodą, na osiedla wdarła się także dzika przyroda. Dobitnie przekonali się o tym mieszkańcy jednego z zalanych domów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wracająca do swojego dobytku rodzina spodziewała się, że ich dom znajduje się pod wodą. Nie sądzili jednak, że wraz z powodzią nawiedził ich dziki gość. Gdy otworzyli drzwi, ich oczom ukazał się krokodyl lub aligator.
Wróciłem do domu, a tam powódź… i nowy krokodyl! O cholera - stwierdza mężczyzna, który pierwszy zauważył dzikie zwierzę.
Czytaj także: Milton uderza we Florydę. Ostrzegają przed aligatorami
Krokodyl nie był kompletnie świadomy tego, że ma towarzystwo. Dzięki temu mieszkańcy Florydy nie byli zagrożeni ewentualnym atakiem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Opłakane skutki przejścia huraganu Milton w USA
Nie wiadomo, co stało się z niespodziewanym gościem. Amerykański serwis "TMZ", który opisał sprawę zaznacza, że na Florydzie jest bardzo duża populacja krokodyli i aligatorów. Bardzo prawdopodobne, że wiele osób natknie się na niespodziewanych gości podczas powrotu do domu.
Czytaj także: Pojawiły się wraz z huraganem Milton. Nie żyją 4 osoby
Dodajmy, że przejście huraganu Milton sprawiło, że tysiące osób pozostało bez dachu nad głową. Ponad 3,4 miliona Amerykanów nadal nie ma prądu w domu. Są też ofiary śmiertelne. Władze podają, że zginęło co najmniej 13 osób.