Christopher Gillette, ekspert od dzikiej przyrody i właściciel azylu dla zwierząt Bellowing Acres w północnej części Florydy, zaapelował o czujność w obliczu możliwego zagrożenia ze strony aligatorów.
Jak zauważył na swoim profilu na Instagramie, dzikie zwierzęta – w tym groźne aligatory – mogą zostać przeniesione przez rwące wody powodziowe na znaczne odległości.
Wiele zwierząt będzie poruszonych, one także próbują przetrwać burzę - napisał Gillette, ostrzegając, że aligatory, zdolne do wstrzymywania oddechu nawet na sześć godzin, stanowią szczególne niebezpieczeństwo.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Gillette, który odpowiedzialny jest za opiekę nad licznymi gatunkami zwierząt, zapewnił jednak, że jego aligatory są bezpieczne w azylu.
- Nasze dorosłe aligatory i krokodyle przetrwają huragan bez problemu - mówił, podkreślając, że mniejsze zwierzęta zostaną przeniesione do schronienia.
Dodał również, że mieszkańcy, którzy natkną się na dzikie zwierzęta, powinni zachować ostrożność i najlepiej kontaktować się z ośrodkami rehabilitacji przyrody, choć te mogą być przeciążone ilością zgłoszeń.
Huragan Milton dotarł do Florydy
W środowy wieczór huragan Milton dotarł do zachodnich wybrzeży Florydy, niosąc ze sobą zniszczenia typowe dla huraganu kategorii 3. O godzinie 20:30 czasu lokalnego (2:30 czasu polskiego) żywioł uderzył w region, przynosząc wiatr osiągający prędkość 165 km/h, tornada oraz gwałtowne powodzie. W efekcie poziom wody w Zatoce Meksykańskiej wzrósł w okolicach Sarasoty o ponad 2,4 metra, co wywołało poważne zagrożenie dla mieszkańców tych terenów.
Już na kilka godzin przed nadejściem huraganu odwołano około 1900 lotów na Florydzie, a parki rozrywki, takie jak SeaWorld, Walt Disney World i Universal Orlando, zostały zamknięte. W wielu miastach, takich jak Tampa i St. Petersburg, doszło do braków paliwa – ponad 60% stacji benzynowych nie było w stanie obsłużyć klientów.
Milton zyskał niezwykłą siłę dzięki ciepłym wodom Zatoki Meksykańskiej, osiągając dwukrotnie status huraganu kategorii 5. Maksymalna prędkość wiatru w szczytowym momencie wynosiła aż 330 km/h. W zatoce Tampa spodziewano się fal o wysokości do 2,7 metra, co dodatkowo zwiększyło zagrożenie powodziowe.
Obecnie mieszkańcy Florydy oraz sąsiednich stanów z niepokojem obserwują rozwój sytuacji, przygotowując się na dalsze działania związane z huraganem i jego skutkami.